Mam kilogram ziarenek dla małego pisklaka, które jeszcze nikt nie wie na kogo wyrośnie….? Może na alpinistę…, może na rybaka :))) Ale, tłumaczę mu, że jak jeść nie będzie to nici z wyrastania na kogokolwiek :)
trochę nam nie wyszło….., ale bynajmniej próbowaliśmy :)
Za radą instynktu kobiecego wypracowaliśmy nową metodę karmienia, która na długo zapadła w nasze codzienne zwyczaje…
i już było dobrze, ….wszyscy w rodzinie zadowoleni i najedzeni :)