Budzę się rano, albo raczej Paputek mnie budzi, gdyż jego biologiczny zegar nie wie, że dziś jest niedziela, i że dziś ŚPIMY DŁUŻEJ !!!!!!!! krzyczę z łóżka, Paputku proszę, ….jeszcze godzinka, …godzinka na dośnienie snu, który właśnie mi przerwał, a w nim takie przyjemne rzeczy,
….puszczam latawca z bratem – Marcinem, ….ciepło i poranne słoneczko oplata się wokół nas, jesteśmy dziećmi i mamy bose stopy, które stąpają po trawie pełnej porannej rosy, miłej rosy……… często wracam myślami do dzieciństwa, które choć nie było łatwe, było pierwszym światem, który poznałam. A wszystko co pierwsze wydaje się być bliższe od tego poznanego później…..I całe szczęście, że natura człowieka zapamiętuje w większości te dobre chwile. Dla mnie dzieciństwo jest wspomnieniem bardzo bliskiego kontaktu z mamą, z którą nie rozmawiałam, ale pisałyśmy do siebie listy……, i z młodszymi o osiem lat braćmi, bliźniakami, których szczypałam na każdym kroku, doprowadzając celowo do płaczu, ….ale to był taki rodzaj mojej miłości, …moje zaznaczenie w ich życiu, no bo jak inaczej pogadać z gówniarzem, który mówi tylko beeeee, daa, gugu :))))) tak bardzo mocno kocham ich do dziś, ….każda myśl o tym, że mogłoby stać się coś złego, któremuś z nich wywołuje u mnie ścisk w gardle i od razu ryczę…..
No, ale Paputek, …..ja traktuje go jak brata, …..ale on uparcie mówi do mnie: MAMO :)
A moja głowa to jego ulubione krzesło, fotel, kanapa czy coś takiego :) nie przypominam sobie bym kiedykolwiek z miłości do mojej mamy próbowała usiąść jej na głowie :) albo gryzła ją we wszystko co ubraniem nie było okryte, też z miłości oczywiście :)
JEST ŚWIRNIĘTĄ, GOŁĘBIĄ POMYŁKĄ :)))