JARMARK ŚWIĄTECZNY W BRUKSELI

Pomimo tego iż nie żyje w duchu wiary chrześcijańskiej mam wielkie uwielbienie dla tej całej Świątecznej otoczki wydarzającej się przy okazji Świąt Bożego Narodzenia. Już wczesnym listopadem rozsiewam po domu zapach pieczonych pierników, cieszę się na myśl o choince, potajemnie wyszukuje prezenty dla najbliższych, każdego ranka wyżeram czekoladki z kalendarza adwentowego, dekoruje dom lampkami i milionem innych głupotek ……i nie mogę doczekać się GWIAZDORA :))))

No i uwielbiam jarmarki świąteczne, cudnie pachnące, roześmiane i kolorowe. Skupiające wszystkich mieszkańców i nie-mieszkańców, tuptających w takt melodii świątecznych, rozgrzewających zmarznięte dłonie o steropianowe kubeczki, pełne gorącego, aromatycznego wina…..

Tydzień temu odwiedziliśmy takie miejsce w Antwerpii, a wczorajszego wieczoru wybraliśmy się do Brukseli.

W takim miejscu bez jazdy na karuzeli i popijania grzanego wina wystarczająco kręci się już w głowie od zapachów, kolorów, światełek i gwaru :))

Około 200 drewnianych kramików, a w każdym z nich skarby , więc my z Patrycją za przykładem naszego, dobrego kolegi rozrzucałyśmy wdzięcznie wkoło jedynie : wow, …..wowwwww, ….wwwow :)

Widok z drugiej strony, w dole mąż z kubeczkami naszego winka, które można znaleźć w co trzeciej budce. Reszta ekipy co chwila nam się gubiła w tym tłumie, ale wracali, jak bumerang :))

Tutaj jeszcze nie wiem, że diabeł po raz kolejny powiedzie mnie na swe pokuszenie i WSIĄDE NA TEN CHOLERNY DIABELSKI MŁYN !!!!!!!!!

I już w kolejce do wagonika wiem, że to nie był dobry pomysł ! 50 metrów wysokości ! I na dodatek, gdy wsiadamy słyszę z ust mojego męża sakramentalne: ten wagonik to jest jakoś wyjątkowo zardzewiały !!!!!!!

Ja oczywiście siedzę sparaliżowana przez czas cały, kurczowo trzymając się za wszystko Seby……. Natomiast reszty towarzystwa nie szło uspokoić, chłopaki wstawali, wychylali się, bujali…… WARIACI :)

Ale widok zapierał wszystkim dech, było widać niemal całą Brukselę mieniącą się w milionach kolorowych światełek…..

Zaczarowane miejsce……, ale ja już bardzo chcę do domu, do Polski….. jeszcze tylko pięć dni :) Jesteśmy od pół roku bez zjazdu do bazy :)

A gdy już wracaliśmy usłyszałam od męża:

-Kochanie zobacz, ktoś postawił TOBIE I PAPUTKOWI POMNIK………

PAPUTEK – LALUŚ

WPIS NAPISANY PRZED ZNIKNIĘCIEM PAPUTKA…

Wchodzi powoli, ostentacyjnie do łazienki…….. rozgląda się, wlatuje na wannę, zlatuje pod kran, ……..odddwrrraca się w moją stronę i się lampi :) stoi i się lampi na mnie, …….a ja już wiem, będziemy myć głowę !, ale skąd on to wie?, nauczył się dni tygodnia?, policzył, że dziś musi być wtorek lub sobota?, a może patrzy na moje włosy i próbuje mi delikatnie zasugerować, że to już czas ?!! Nie wiem, ….ale on wie na pewno :)

Oczywiście nie odpuści sobie przy okazji, gdy już woda leci z kranu (jeszcze nie nauczył się sam odkręcać) umyć i swoją piękną główkę….. Bardzo lubi gdy mu się prawi komplementy, ….że ładnie wyglądasz, …..że ładnie pachniesz, …..że dziś wyjątkowo ładnie układa się Ci fryzura, ….i takie tam jeszcze różne :)

TYPOWY LALUŚ


LAWENDOWY SEN

No więc i nadszedł w końcu ten dzień…. kolejna pora roku, która czym innym nas zachwyca… Tym razem, w porannych promykach słońca, pierwszym przymrozkiem lawendę naszą okryła.

Było naprawdę pięknie……


Lawendkę wystawiliśmy na ostatnią próbę. Zima, mróz, wiatr….. Celowo nie okrywamy ją żadną puchową kołderką, zobaczymy na wiosnę. Najlepiej stałoby się gdyby już za moment spadł śnieg, tak z pół metra, ….albo ze dwa metry :), wtedy pewnikiem by nie zmarzła. Nie dobrze stanie się gdy nadejdą ostre mrozy, bez śniegu i do tego wiatr….. Ale ja jestem dobrej myśli, przeprowadziłyśmy poważną rozmowę tego ranka …….i obiecala obudzić się na wiosnę cała i zdrowa :)

więc śpij…… w leniwym letargu wiosny czekaj i do zobaczenia :)


TRIAL

Czy my się przypadkiem nie ścigamy całe życie, ….my ludzie? Ze wszystkim, wszystkimi i o wszystko? Niby to dobrze, motywuje, napędza nas…., ale jak zaczyna przeradzać się w stan chorobliwy to już nie dobrze :) Więc może by tak przestać się nakręcać, …..zwolnić, ….rozejrzeć się, ….posłuchać, …..pogłaskać i tak pomalutku, spacerkiem przez życie :))

No chyba, że ma się wariata w domu ……to gorzej :))

wygrałam, wiadomo – czerwony szybszy :)))

No więc Antwerpia, samo centrum, piękna, słoneczna niedziela i na dokładkę Mistrzostwa Świata w Trialu.

Trial enduro- konkurencja sportowa, uchodząca za najbardziej widowiskową ze wszystkich konkurencji kolarskich (w życiu bym nie powiedziała, że te małpie skoki to rodzaj kolarstwa :) ), w której najważniejsza jest pełna kontrola nad rowerem oraz równowaga.

Dla mnie to co chłopaki wyczyniają na tych rowerach to prawdziwy MEKSYK !! Przekraczają wszelkie, możliwe granice…. Przy czym, w swym skupieniu i opanowaniu, wyglądają tak jakby nie sprawiało im to szczególnej trudności. Wręcz baletnice w kaskach :). Naprawdę zapierało mi dech :))


ROZEBRAĆ SIĘ Z ŻYCIA SWOJEGO

Jakby się tak schować…., zniknąć, …..a zaraz potem stworzyć na nowo, ale już inaczej….. Jakby się tak rozebrać z życia całego i poszukać sobie nowego, świeżego, ….jasnością pachnącego…. na chwilkę malutką, tylko po to by już po chwili zatęsknić, zapragnąć i docenić….. sił nabrać i przeć bardziej i twardziej, szybciej, radośniej ……i mocniej